Pracuję na 3/4 etatu na czas nieokreślony. Dodatkowo w drugim zakładzie na 1/2 etatu na zastępstwo „do dnia powrotu Pani X”. Okazało się, że jestem w ciąży. Chciałam się dowiedzieć jakie konsekwencje L4 poniesie ten pracodawca, u którego mam „zastępstwo”, bo nie chciałabym go obciążać.
Słyszałam kilka razy o takich historiach, ale zawsze wydawały mi się mocno naciągane. Ciąża to jednak wyjątkowy stan i trudno coś takiego przegapić. Zmienia się ciało, apetyt, nastrój, wytrzymałość. Liczba efektów ubocznych jest bardzo długa. I wiecie co? Przekonałam się na własnej skórze, że różnie z tym bywa. Zobacz również: „To nie tak miało wyglądać”. Wyznania pierworódki Bardzo długo żyłam w błogiej nieświadomości. Funkcjonowałam całkowicie normalnie. Trochę przybrałam na wadze, ale takie wahania już dawniej mi się zdarzały. Miesiączki od zawsze mam nieregularnie, więc to też nie wzbudziło moich podejrzeń. Tym bardziej, że pojawiały się jakieś drobne plamienia. Humor w normie, apetyt też bez większych zmian, a brzuch tylko odrobinę się zaokrąglił. Prawda wyszła na jaw w czasie rutynowych badań do pracy. Lekarz sprawdził wyniki, przyjrzał mi się dokładnie i stwierdził, że nie powinnam zatajać przed nim tak ważnych informacji. Totalnie zgłupiałam, bo przecież o nic takiego nie pytał. Tylko o samopoczucie, wagę i tyle. A on na to, że przecież jestem w ciąży. Nogi się pode mną ugięły i poprosiłam o wykonanie testu. Na szczęście mogłam to zrobić na miejscu. Chwilę później jego podejrzenia potwierdziły się. Tylko jakim cudem, skoro od pewnego czasu z nikim się nie spotykam? Umówiłam się do ginekologa, zrobiono mi USG i kolejny szok - to już prawie 6. miesiąc! Przez pół roku nie wiedziałam, że noszę pod sercem nowe życie. Zobacz również: Po wzięciu tabletki „po” wcale nie jesteś bezpieczna. Oto sytuacje, w których wciąż możesz zajść w ciążę Powoli przyzwyczajam się do tej myśli, ale nieplanowana ciąża to akurat najmniejszy kłopot. Jakoś muszę sprostać nowej roli. Sen z powiek spędza mi jednak coś innego - kto jest ojcem? Nie miałam tyle szczęścia, żeby być w stałym związku i przez ostatni rok trochę pobłądziłam. Byłam z jednym, drugim, trzecim, dziesiątym. Kobiecie trudno się do tego przyznać, ale umawiałam się w wiadomym celu. Jako singielka miałam przecież prawo. Faceci zmieniali się jak w kalejdoskopie, a ja pomimo najszczerszych chęci nie jestem w stanie powiedzieć, z kim byłam akurat pół roku temu. Nie pamiętam nawet niektórych imion i nie mamy ze sobą żadnego kontaktu. Szczęśliwej rodziny raczej by z tego nie było, ale wypadałoby wiedzieć. Taka wiedza przydałaby się także z praktycznego punktu widzenia. Dziecko powinno mieć ojca. Alimenty też na pewno byłyby pomocne w wychowaniu. Zostałam z tym zupełnie sama i chociaż staram się odtworzyć chronologię wydarzeń, to nic z tego nie wychodzi. Może to ten blondyn poznany na imprezie u koleżanki? A może koleś z Tindera? Albo jeszcze ktoś inny. Nie lubię się nad sobą użalać, ale sytuacja jest naprawdę beznadziejna. Nie dość, że za chwilę urodzę, choć zupełnie się tego nie spodziewałam, to jeszcze nie wiem z kim wpadłam. Pewnie nawet prywatny detektyw nie byłby w stanie dojść do konkretnych wniosków. To może być każdy, a w tamtym okresie było ich sporo. Człowiekowi czasem się wydaje, że robi coś bez żadnych konsekwencji. Jak widać - beztroska prędzej czy później się kończy. Będzie mi bardzo trudno. Zwłaszcza z opinią, jaką wyrobią sobie o mnie najbliżsi. Ewelina Zobacz również: LIST: „W ciągu jednego roku dwa razy wpadłam. Dopiero urodziłam i znowu ciąża”
Potem trafiłam na oznaczenie hormonów, po którym lekarz stwierdził, że jestem w szóstym miesiącu ciąży. Po kolejnym kontrolnym badaniu okazało się, że mam czterocentymetrowego guza w jajniku, a potem dowiedziałam się, już po wynikach histopatologicznych, że to właśnie rak jajnika. Dowiedziałam się dzięki profilaktyce po
Forum: Oczekując na dziecko Będziemy mieć SYNA – DRUGIEGO! Mamy jedno dziecko- 2, 5-letniego syna Bartusia! Byłam wczoraj na wizycie i miałam robione usg w 20 tygodniu ciąży!! Podczas badania “coś’ mignęło mi na ekranie, ale lekarz szybko zmienił widok. Zapytalam, czy wiadomo już, kto mieszka w brzuszku. Odpowiedzial, że… tak!!! Nie można było się pomylić – BĘDZIE DRUGI SYN!!! Mąż od początku wiedział ( mówił), że to chłopiec. Wszyscy tak mówili!!! Ja też tak czułam, a teraz nie ma już wątpliwości! Miałam jednak cichą nadzieję,że… będzie para, bo ja zawsze chcialam mieć starszego brata! ( a nie mam rodzeństwa, nawet młodszego) Ale cieszę się bardzo i chcę,żeby dziecko było zdrowe!!! Pozdrawiam!!! Mamakcha, Tata i Bartuś!
Cztery lata temu urodziła się Milenka – nasze małe szczęście, nasz cud. Była planowanym i bardzo wyczekanym dzieckiem. Dwa lata po ślubie podjęliśmy decyzję, że chcemy zostać rodzicami. Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży – byłam wniebowzięta.
Nie planowałam pisać o macierzyństwie na blogu, ale rozmawiając Wami w wiadomościach prywatnych poczułam, że chciałabym powiedzieć na ten temat coś więcej. Stories nie wydają się jednak być do tego najlepszym miejscem. Zdecydowałam się zatem na wpis tutaj – kto będzie chciał, to wejdzie i przeczyta, kto nie – ten nie. Zawsze lubiłam dzieci… …i wiedziałam, że chcę mieć swoje „młodo”. Moja Mama urodziła mnie mając 23 lata i dopóki nie skończyłam 10 roku życia, była ze mną i moim młodszym bratem w domu. Wspominam ten czas wspaniale i jestem jej za to poświecenie ogromnie wdzięczna. Mama była młoda, wiec razem ze mną realizowała rożne szalone pomysły. Pamiętam, jak zbierałyśmy kasztany na czworaka i malowałyśmy je lakierami do paznokci w domu (whyyy? :D), bawiłyśmy się lalkami, albo robiłyśmy sekrety – dziś na bank jakbym pokazała na story taka zabawę, to zostałabym zlinczowana. Wiecie na czym polegała? Znajdujesz kawałek szkła (TAK), rożne kwiatki, kolorowe roślinki, odgarniasz ręką piach (żeby powstała gładka powierzchnia) i układasz kwiatuszki itp. Na to następnie kładziesz szkiełko, zasypujesz piachem i delikatnie, na samym środku, przecierasz palcem piach tak, by kwiatuszki „zaglądały” przez sekretne okienko. Koniec! Kochałam te zabawę! W młodości często powtarzałam, że będę jak MOJA MAMA… … i że oddam się dzieciom, będę z nimi w domu, będę czekać z naleśnikami, aż wrócą z przedszkola, bawić się z nimi w piaskownicy i biegać po parku. Życie potoczyło się inaczej. Odkryłam kolejne pasje i radość z realizowania kolejnych postawionych przed sobą zadań. Oczywiście cały czas marzyłam o swojej rodzinie, ale musicie wiedzieć o mnie jedną rzecz: jestem realistką. Zdaję sobie sprawę, że to czy wyjdę za mąż w wieku 24 czy 35 lat, nie jest zależne tylko ode mnie i stawianie sobie takiego celu nigdy nie miało w mojej głowie sensu. Do tanga trzeba przecież dwojga, heloł! Tak samo rzecz miała się z typowym postanowieniem „chciałabym mieć pierwsze dziecko w wieku X lat”. Skupiałam się zawsze na tym, co mam 100% w garści, czyli własnych kompetencjach, pracy, relacjach, podroży czy realizacji moich pasji. W styczniu 2019 roku Wojciech mi się oświadczył, a we wrześniu wzięliśmy ślub. Zawsze byliśmy ze sobą szczerzy i rozmawialiśmy o tym, czego chcemy. Nie mówię, że to jest super temat to rozmów na pierwszą randkę. Dziwi mnie jednak, jak mało par porusza te tematy, a potem jest wielkie zdziwienie i rozczarowanie, że te fundamentalne wartości – a zatem też plany – się rozmijają… My mieliśmy to „szczęście”, że zgadzaliśmy się co do jednego. Zależało nam na powiedzeniu sobie tak i na posiadaniu dzieci w umiarkowanie młodym wieku. Coby krzyż nie łupał przy schylaniu się po każdego klocka – jakiego klocka to odpowiedzcie sobie sami 😀 Lubię mieć kontrolę i zaplanować sobie WSZYSTKO CO SIĘ DA. Zdradzę Wam, że 2 lata temu wybrałam się na terapię mówiąc: Przyszłam tu, bo zmęczyła mnie ostatnia etatowa praca, chciałabym być silniejsza psychicznie idąc do kolejnej. Jak szybko się okazało moja terapeutka powiedziała: pani tylko tak mówi, pani chce zrobić porządek w głowie dla przyszłego dziecka. Oczywiście zaprzeczyłam mówiąc: JAKIE DZIECKO, JA WYNAJMUJĘ MIESZKANIE, NIE MAM ETATU, ZARAZ WSKAKUJĘ NA WYSOKI ZUS, KTÓREGO NIE MAM Z CZEGO OPŁACIĆ, KOBIETO NIE MASZ POJĘCIA, O CZYM MÓWISZ. To było tuż przed stworzeniem bloga. Oczywiście wiedziała 😀 Zrobiłam w głowie porządek, rozprawiłam się z demonami przeszłości, przeanalizowałam swoje błędy, błędy moich rodziców… Pamiętam jak 1,5 roku później moja terapeutka powiedziała: jest pani gotowa iść sama… To było przedziwne uczucie, ale tak było. Nauczyłam się stawiać granice, nauczyłam się zauważać sytuacje, w których ktoś chce wzbudzić we mnie poczucie winy i szantażować mnie emocjonalnie. Nauczyłam się artykułować swoje myśli, potrzeby, strach w relacjach z najbliższymi – wszystko to zamiast fochów, krzyków i zbędnych emocji. To zdjęcie zrobiliśmy w kwietniu! Pod koniec roku dowiedziałam się, że jestem w ciąży. W Wigilię Wojtek nie wytrzymał i mimo moich próśb wykrzyczał całej rodzinie, że będzie tatuśkiem. Moja Mama dość długo była w szoku, mimo że raczej się spodziewała. Można więc w sumie uznać, że technicznie rzecz biorąc została babcia jeszcze przed 50tką 😀 No i się zaczęło. Święta w tym roku wypadły dość dziwnie, bo ciągnęły się razem z Sylwestrem baaardzo długo… Leżeliśmy całe dnie na kapie z Puszkiem i oglądaliśmy seriale głaszcząc bąbla, który był wielkości fasolki. Wiedziałam, że niedługo przyjdą pierwsze ciążowe objawy. Wydawało mi się, że jestem na nie gotowa! W końcu co przeżywa kobieta w ciąży? Nudności, wymioty, zajada korniszony czekoladą, kupuje słodkie ciuszki i wszyscy są dla niej mili. Taki właśnie obraz ciąży rodził się w mojej głowie. Niestety rzeczywistość była inna. Dopadł mnie psychiczny dół… Nie mogłam jeszcze mówić o ciąży, było za wcześnie. Nie miałam ochoty wstawać z łózka, nie miałam na nic siły, nie czułam nawet potrzeby, by wstać rano i umyć zęby. Leżałam w łóżku całe dnie, płacząc „bez powodu”. Wojtek starał mi się pomoc, przyjaciółka dzwoniła, ale ja tylko odpowiadałam jej, że nie chcę jej widzieć. Prawie nikt nie wiedział, że jestem w ciąży. Znajomi mieli pretensje, że nie odpisuję, a część koleżanek, jak się okazało, odzywa się tylko ze swoją potrzebą – co także zweryfikowało kilka znajomości… Było mi ciągle niedobrze i powiem Wam, że pomimo tego, że wymiotowałam tylko „kilka” razy, to chyba wolałabym po prostu wymiotować, niż ciągle czuć się tak, jakby to miało ZARAZ nastąpić. No okropny okres. Wtedy w ogóle po raz pierwszy w życiu zaczęłam pić kawę. To była rada przyjaciółki, która już ma dzieci. Ja nienawidziłam kawy całe życie, więc taka super mleczna z dodatkiem cukru stawiała mnie na nogi i zaczęła smakować! Przy życiu trzymała mnie też myśl, że ZARAZ WIOSNA, że ZARAZ WAKACJE (ostatni daleki trip planowaliśmy na Hawaje w marcu) i że zaraz się wszystko unormuje, więc póki co leżałam pod kołdrą i tyle. Jak wiecie, życie potoczyło się inaczej i… …kiedy odżyłam zamknęli nas w domach 😀 Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież ja już siedziałam zamknięta od tygodni… Chichot losu no… Z planów nici, ze spacerów nici, z wiosennej wyprawy na weekend nici. No cóż. Brzuch powoli rósł, ja czułam się już dobrze, więc zaczęłam nagrywać dla Was więcej stories i wykorzystałam tę energię na dzielenie się pomysłami na to, jak nie zwariować. W końcu co jak co, ale mój lock down trwał trochę dłużej niż wasz, haha. Ten niefajny okres skończył się książkowo – wraz z 1 trymestrem. Powoli więc dzieliłam się szczęśliwą nowiną ze znajomymi, a w marcu odbyłam jeszcze kilka wystąpień. W głowie i tak planowałam zwolnić od połowy marca. Tak zapierdzielałam, że nie mogłam doczekać się tego okresu. Myślę, że dzięki temu tak dobrze zniosłam ten dziwny czas. Gdyby mnie ktoś zamknął z dnia na dzień pozbawiając wielu planów i możliwości codziennej klasycznej pracy, to nie byłoby tak kolorowo. Jeśli chodzi o samą ciążę, to nie czytałam dużo. Ja przez lata pracowałam jako niania w bardzo różnych rodzinach. To pozwoliło mi obserwować rożne podejścia do macierzyństwa i w ogóle wychowywania dzieci. Opiekowałam się kilkorgiem dzieci w Polsce (od niemowląt, po przedszkolaki), a w Hiszpanii mieszkałam 3 miesiące i tam byłam au pair 5 dzieci (1 rok, 6 lat, 8 lat, 10 lat i 12 lat). Naprawdę, dzieci w ogóle mnie nie przerażają, ale sama ciąża była nowym i nieznanym zjawiskiem. Nie mam wokół siebie wielu młodych mam, więc czułam się dość dziwnie. Nie rzuciłam się na fb grupy dla mamusiek, raczej wychillowałam, spytałam mojego lekarza, co mogę a czego nie oraz stawiałam na intuicję. Czasem dalsze koleżanki piały, jak widziały, że coś robię, ale wiecie co? Ja uważam, że naprawdę: każda z nas chce dla dziecka i siebie jak najlepiej. Nic mnie tak nie irytuje, jak niby śmieszne komentarze zwracające mi uwagę. Że ktoś zobaczył, że jem sklepowe pesto z PARMEZANEM. Naprawdę? Naprawdę uważasz, ze robię to, bo JESTEM ZŁĄ MATKA i że w 2 łyżkach sklepowego pesto jest tyle tego parmezanu? Bałam się bardzo tych komentarzy, pstryczków w nos, zapytań z pseudo troski i cioć dobrych rad… …dlatego ukrywałam ciąże na tyle długo, na ile miałam na to ochotę. No przecież nawet to spowodowało fale wiadomości: a ja to ukrywałam CAŁĄ ciążę i się DAŁO! No super, a czy ja powiedziałam, że się nie da? Jedni informują cały świat w 3 miesiącu, inni w 5, a jeszcze inni w dniu narodzin. SZOK CO? Niemniej mam ogromne szczęście, bo tych komentarzy jest niewiele, a jak się zdarza, to faktycznie jest to rzeczowa rada, która mi się przydaje. Na koniec chciałam się podzielić jeszcze jedna kwestią. Dostałam dziś wiadomość o tym, że jedna z Was dzięki mnie chce się zdecydować na dziecko. Dlaczego? Bo ona nosi rozmiar 42 i całe życie bała się, ze ciąża zrobi z niej kaszalota, a ona się z tego nie podniesie. I ja ją rozumiem. Ja też cały czas miałam z tyłu głowy, że PRZYTYJĘ 25 KG. Moja Mama będąc ze mną w ciąży przytyła ponad 20kg. Jednak na początku mojej powiedziała: Aśka, ty się tym nie przejmuj. To były czasy jedzenia za dwóch i ja żarłam wszystko, co ciuchcia przyniosła – w chorych ilościach! To by się tak skończyło niezależnie od tego, czy w tej ciąży byłam, czy nie. Piszę to dla wszystkich dziewczyn, które boją się zmian w ciele. Słuchajcie, one przyjdą, trudno żeby tak nie było. Oczywiście SĄ kobiety, które mają takie geny, że po 3 ciążach wyglądają dalej jak modelki. Ich ciało ma niesamowitą umiejętność do odbudowy. Ja za to wyznaję prostą zasadę: jeśli nie podoba Ci się Twój wygląd do tego stopnia, że Cię to paraliżuje, to coś z tym zrób! Idź do lekarza, jedz mniej, zażywaj więcej ruchu, zadbaj o siebie. Ale zapamiętaj: Twoje szczęście nie może zależeć od metki na spodniach. Nawet jeśli schudniesz 20kg, to dalej będziesz mieć uczucie, że coś jest nie tak. Musisz się polubić, bo… jesteś skazana na samą siebie do końca życia 😀 To dość upierdliwe być ze sobą w ciągłym konflikcie! Jeśli mogę Was jakoś pocieszyć, to ja przez pierwsze 4 miesiące schudłam, do tego stopnia, że lekarz powiedział: Pani Asiu, to nie jest czas na odchudzanie, proszę jeść więcej! A ja jadłam normalnie! Teraz w maju porównując moja wagę sprzed ciąży do obecnej, jestem tylko 2kg na plusie. Uwierzcie mi, że jem tak, jak zawsze: raz zdrowiej, raz mniej. Faktycznie piję o wiele więcej wody (bo na początku ciąży dopadła mnie kolka nerkowa i… oh my nie polecam nikomu!), mam więcej czasu na gotowanie w domu, więc jemy regularnie i zdrowo. Ale jak mam ochotę na McDonalda, to jedziemy i już! 😀 Koszulkę kupiłam w Bebe Concept, a spódnicę na dziale maternity na Zalando Z rzeczy, które zrobiłam na początku ciąży to: Kupiłam rożne olejki i dbam o ciało jeszcze bardziej, peelinguje, szczotkuje i smaruje!Kupiłam segregator @mamaginekologPiję dużo wody. Odstawiłam słodkie gazowane napoje i zawsze mam w domu karton tłoczonego dobrego soku z kranikiem – akurat jak mam ochotę na sokową przekąskę!WyluzowałamŚciągnęłam aplikację ciąża + i czytam cotygodniowe nowinki co tam u BąblaKupiłam ciążowe legginsy na Zalando (marki New Look, taki 2pack)Przeczytałam artykuły Nicole i ciążowe artykuły Mileny z bloga sióstr ADiHDZaczęłam co kilka tygodni robić polaroidy brzucholaKupiłam piękny kocyk w Zara Home, bo TAK 😀Zamówiłam sobie dużo pięknych sukienek ciążowych Mam nadzieje, ze ten artykuł w jakiś sposób pomoże, może uspokoi, może po prostu wywoła uśmiech u tych, które planują, są w ciąży, albo są już po niej. Dajcie znać, czy SĄ rzeczy, które podobnie przeżywałyście i o czym chciałybyście więcej przeczytać!
Tragiczny wypadek. Ellyn Rungay urodziła w lipcu 2023 roku Jessego Camerona Rungay-Shawa. Chłopiec jest zdrowy, a poród przebiegał bez komplikacji. Niestety tragiczny splot wydarzeń sprawił, że Jesse nigdy nie spotka swojego taty Cama Shawa. Bokser zginął w październiku 2022 roku podczas snorkelingu na Wielkiej Rafie Koralowej.
fot. Adobe Stock, ArtushFoto Kochałam Jana całym sercem. Spełniałam jego życzenia, zgadzałam się na wszystko, robiłam to, co chciał, i niczego nie potrafiłam mu odmówić. W naszym związku to ja byłam stroną bardziej zaangażowaną, ale też bardziej uległą. Jan podejmował decyzje, a ja się na nie godziłam. Do pewnego momentu... A dokładnie do chwili, kiedy okazało się, że jestem w ciąży. Patrzyłam na dwie kreski na teście i sama nie byłam pewna, czy cieszyć się, czy może raczej ostrożnie z tą radością. W sumie nie prowadziliśmy z Jankiem jakichś dyskusji na temat macierzyństwa i dzieci, ale wiedziałam, że mój chłopak za maluchami nie przepadał. On lubił żyć dla siebie, spełniać własne pragnienia, wydawać pieniądze na przyjemności. Pamiętałam, jak powiedział kiedyś, że dzieci wprowadzają ograniczenia, człowiek dzieciaty nie może żyć tak, jak chce. – Może nie będzie zachwycony ciążą? – zastanawiałam się. Zamiast z Janem najpierw podzieliłam się swoją radością, a zarazem zmartwieniem ze starszą siostrą. – Małgonia, to cudnie! – chwyciła mnie w objęcia, wyściskała, ale po chwili zaczęła mi się uważnie przyglądać – Nie cieszysz się? – spytała. – Cieszę się – powiedziałam – nawet bardzo się cieszę, tylko nie jestem pewna, czy Janek też się ucieszy. – Niby dlaczego? – Marta spojrzała na mnie zdziwiona – zostanie ojcem, na pewno się ucieszy. – Wiesz, on raczej nie przepada za dziećmi, a właściwie to ich nie lubi. – Oj tam, lubi, nie lubi – zaśmiała się Marta. – Obcych to może i nie lubi, ale swoje będzie kochał. Zobaczysz… Okazało się jednak, że ja lepiej znałam swojego partnera i moje obawy były w pełni uzasadnione. Mimo wszystko jednak tego, co od niego usłyszałam, w ogóle się nie spodziewałam. Chciałam, żeby było miło, rodzinnie, romantycznie. Przygotowałam kolację, zapaliłam świece, włożyłam sukienkę, którą najbardziej lubił. – Dostałaś premię, Małgosiu? – zażartował Jan. – Nie – pokręciłam głową – ale mam dla ciebie niespodziankę. – Nie premię? – zastanawiał się przez chwilę – no to pewnie awans… – Oj, ty tylko o pracy i pieniądzach – zdenerwowałam się. – No to jaka to niespodzianka? – spytał. – Będziemy mieli dziecko – wyrzuciłam z siebie nerwowo, chociaż zupełnie nie tak planowałam mu o tym powiedzieć. Jan osłupiał, zamarł bez ruchu, jak żona Lota, i tylko gapił się na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. – Janek – wyszeptałam nie na żarty wystraszona – powiedz coś… I wtedy nagle jakby się obudził Zaczął krzyczeć, że co ja sobie wyobrażam, że przecież nie było rozmowy o dzieciach, on nie chce mieć dzieci, nie będzie wstawał w nocy, zmieniał obsranych pieluch ani wydawał ciężko zarobionych pieniędzy na pampersy czy inne pierdoły. Jest na to wszystko za młody, chce jeszcze poznać świat i użyć życia. A w ogóle to nie lubi dzieci i nie chce ich mieć, ani teraz, ani nigdy! Ma inny plan na swoje życie. I co ja sobie w ogóle myślałam!? – Jeśli sądziłaś, że jak zajdziesz w ciążę, to się z tobą ożenię i wspólnie będziemy zajmować się rozwrzeszczanym maluchem, to się pomyliłaś! – zakończył i gwałtownie złapał oddech. – Janek, ale ja cię kocham – wyszeptałam ledwo słyszalnie, bo nie mogłam wydobyć z siebie pełnego głosu. – Ja ciebie też – przytaknął – ja ciebie też kocham, ale tylko ciebie. Nie chcę mieć dziecka. – Ale właściwie już masz – cały czas mówiłam niepewnie, bo czułam się przerażona tym, co się działo. Najgorsze jednak było jeszcze przede mną. – Co ty pleciesz! Dziecka jeszcze nie ma. Wiem, co zrobimy – stwierdził nagle zdecydowanie – pójdziesz na zabieg. Usuniesz tę ciążę i o wszystkim zapomnimy. A potem zabiorę cię na długie wakacje. Mam sporo zaległego urlopu, pojedziemy sobie do Hiszpanii… Miałam wrażenie, że znajduję się w jakimś koszmarnym śnie, w jakimś Matriksie. Rany boskie, mój Janek opowiada takie rzeczy? Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę To był jakiś horror! Nie myślałam w tej chwili, że to, co proponuje Jan, jest nielegalne, zakazane przez prawo. Wcale o tym nie myślałam, bo to nie było dla mnie ważne. Myślałam o tym, że on chce usunąć nasze dziecko, ot tak, po prostu pozbyć się go, bo go nie chce. A potem pojechać sobie na wakacje do Hiszpanii i wygrzewać się w słońcu na plaży, jakby nic się nie stało. – Nieee… – ledwie wydobyłam z siebie głos. – Co nie? Jakie nie? To jest najlepsze rozwiązanie, a właściwie jedyne rozwiązanie! – Nie zgadzam się – tym razem odezwałam się głośno i zdecydowanie. Janek spojrzał na mnie zaskoczony. No tak, trudno mu się właściwie dziwić, w zasadzie do tej pory zgadzałam się na wszystko, co zaproponował albo czego sobie zażyczył. – Nie zgadzam się – po policzkach ciekły mi łzy, sama nie wiem, kiedy zaczęły płynąć – nie pozbędę się swojego dziecka! Kocham je… – położyłam ręce na płaskim jeszcze brzuchu, jakbym chciała, żeby maleńki okruszek w środku poczuł, jak bardzo go kocham, i uwierzył, że go ochronię przed całym złem tego świata. I przed jego własnym ojcem, który go nie chciał i miał zamiar się go pozbyć. – Nie możesz sama podjąć tej decyzji – warknął Jan ze złością – ja chyba też mam coś do powiedzenia! – Właśnie przed chwilą sam sobie odebrałeś to prawo – wstałam, narzuciłam na siebie płaszcz, wsunęłam stopy w pantofle i wyszłam. Nie wzięłam nawet torebki. Nie mogłam zostać w jednym mieszkaniu z Janem ani minuty dłużej. Czułam, że mogłabym zrobić coś złego, jemu albo sobie, sama nie byłam pewna. Poszłam do siostry pieszo, chociaż to było daleko. Nie miałam dokumentów, pieniędzy ani biletu. Nie zastanawiałam się nad tym, po prostu szłam. Kiedy stanęłam w drzwiach mieszkania Marty, musiałam wyglądać jak zombie. Pamiętam tylko, że weszłam do przedpokoju i powiedziałam: – Kazał mi usunąć ciążę. Potem podobno osunęłam się na podłogę Gdyby szwagier mnie nie złapał, pewnie rozbiłabym sobie głowę. Potem było pogotowie, lekarz, zastrzyk. Niewiele z tego wszystkiego przyswoiłam. Obudziłam się dopiero następnego dnia rano w małżeńskim łóżku siostry. Marta siedziała nade mną i przyglądała mi się ze smutkiem. – To prawda, co nam wczoraj powiedziałaś, Małgoniu? Kiwnęłam głową. – Tak. Powiedział, że nie chce dziecka, nigdy nie chciał, jest na dziecko za młody, nie będzie zmieniał obsranych pieluch – wszystko to mówiłam na jednym wydechu – i dużo jeszcze innych bzdur – dokończyłam. – A potem – zachłysnęłam się łzami – potem powiedział, że pójdę na zabieg, pozbędziemy się kłopotu i pojedziemy sobie na długie wakacje do Hiszpanii. Już go nie kocham – wyszeptałam na końcu – teraz go nienawidzę. Marta gładziła mnie po ręce. Długo milczała, aż w końcu powiedziała, że być może Janek był po prostu w szoku, może to tylko takie pierwsze, głupie słowa, może ochłonie i zmieni zdanie. Może nawet już zmienił… – Nie interesuje mnie to. Te słowa padły. Były straszne. Nie potrafię zapomnieć tego, co powiedział. Byłam zresztą pewna, że Jan zdania nie zmieni. Widziałam to w jego oczach, kiedy wysyłał mnie na zabieg i obiecywał wakacje w Hiszpanii, kiedy krzyczał, że nie chce mieć dziecka ani teraz, ani nigdy. Okazało się, że miałam rację. Mój, były już, chłopak nie zmienił zdania Jeszcze raz usiłował namówić mnie na zabieg usunięcia ciąży. Kiedy odmówiłam, dowiedziałam się, że w takim razie będę musiała radzić sobie sama. – Ja nic od ciebie nie chcę – burknęłam – ale to będzie twoje dziecko i jemu należą się od ciebie alimenty. Czy ci się to podoba, czy nie – dodałam. Jan nie powiedział ani słowa, nie zaprzeczył, ani nie wyraził zgody. Po prostu wstał i skierował się do wyjścia. Był już w drzwiach, kiedy się odezwał; – Dla głupiego widzimisię zniszczyłaś naszą miłość. Nie wytrzymałam i rzuciłam w niego kubkiem z herbatą. Uchylił się i trafiłam w ścianę, brązowy płyn pociekł po żółtej, niedawno malowanej powierzchni. – Mogłaś mnie zabić, wariatko! Powinnaś się leczyć! – wrzasnął. – Wynoś się! – ja również nie panowałam nad sobą. Dobrze, że w mieszkaniu nie było ani Marty, ani Kacpra. Trzaśnięcie drzwi wejściowych zabrzmiało w mojej głowie jak wybuch bomby. Wiedziałam, że to koniec Niedługo później dowiedziałam się od wspólnych znajomych, że Janek odszedł z firmy i wyjechał za granicę. Podobno miał bardzo atrakcyjną ofertę pracy. Wszyscy myśleli, że wyjeżdżamy razem. Nie chciało mi się wyjaśniać, prostować, tłumaczyć co, jak i dlaczego. Jeszcze trochę, a wszystko i tak się wyda, jak urośnie mi większy brzuch. A Jan po prostu uciekł, jak tchórz. Nigdy nawet przez chwilę nie pomyślałam, że mężczyzna, z którym byłam i którego tak bardzo kochałam, jest właśnie taki, że może się w ten sposób zachować. Dzisiaj sama wychowuję czteromiesięcznego synka. Jan od chwili wyjazdu, a właściwie ucieczki nie dał znaku życia. Nawet w mediach społecznościowych nie istnieje. Pewnie się boi, że będę go szukać. A mnie się nie chce. Co małemu z takiego ojca, który od niego ucieka? Ja również chciałabym zapomnieć o Janku. Może jeszcze kiedyś poznam kogoś, kto zaakceptuje i pokocha nas oboje. Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”
Pojawiłam się u pani doktor gdy dowiedziałam się że jestem w ciąży. Już od pierwszej wizyty Pani nie była chętna wystawić skierowań na badania. Jedyne co to chętnie wysyłała na test obciążenia glukozą, chcąc udowodnić ze na pewno mam cukrzycę, bo za dużo ważę.
Rzeczy które robisz, gdy dowiadujesz się, że będziesz mamą Gdy dowiadujesz się, że jesteś w ciąży, świat na chwilę zamiera. A zaraz przez twoją głowę przetacza się fala emocji, przemyśleń i - co tu dużo mówić - zwykłych lęków. Sprawdź, jakich 7 rzeczy najczęściej robią kobiety, gdy dowiadują się, że są w ciąży. Gdy widzisz na teście dwie kreski, milkniesz. Przez chwilę nie słyszysz odgłosów dochodzących zza ściany, nie dochodzą do ciebie dźwięki syczącego czajnika ani przejeżdżających za oknem aut. "Jestem w ciąży" - to krótkie zdanie kołacze w twojej głowie, a w sercu miesza się niedowierzanie i głęboka radość. I gdy osłupienie mija, cisza zamierza się w jazgot. Pustkę wypełniają kłęby galopujących myśli i wszystkie dotyczą wywracającego się do góry nogami życia. Zaczynasz wtedy bezwiednie robić rzeczy, które przed tobą robiły tysiące matek i które po tobie zrobią kolejne setki. Panikujesz. Czytaj też: Czy w ciąży musisz łykać suplementy? Spis treściJestem w ciąży: o Boże, jak ja sobie poradzę?Jestem w ciąży: szef mnie wyrzuci!Jestem w ciąży: zabraknie mi pieniędzyJestem w ciąży: będę taka gruba...Jestem w ciąży: stracę znajomych, bo stanę się nudnaJestem w ciąży: no to teraz już tylko pieluchy i koniec życiaJestem w ciąży: wszystko fajnie, ale czy jestem gotowa na dziecko? Jestem w ciąży: o Boże, jak ja sobie poradzę? Niezależnie od tego, czy ta myśl będzie pierwsza czy trzecia, i tak się w twojej głowie pojawi po tym, gdy dowiesz się, że jesteś w ciąży. Spokojnie, PORADZISZ SOBIE. Od stuleci kobiety jakoś sobie z tym radzą, więc i ty będziesz musiała. W gruncie rzeczy nie masz wyjścia. Martwisz się, że nie uda ci się pogodzić pracy z macierzyństwem, że nie będziesz mogła sobie pozwolić na urlop wychowawczy, że na pewno nie znajdziesz opiekunki ani żłobka, że dziecko będzie chorować, a ty będziesz brać dni wolne i wolne, aż w końcu cię wyrzucą z pracy. I zanim dopiszesz zakończenie tej historii pt. "i wylądujemy pod mostem", weź głęboki oddech. Poradzisz sobie. I zrobisz to świetnie. Czytaj też: Czy w ciąży można...? 15 pytań, które zadaje sobie każda ciężarna Jestem w ciąży: szef mnie wyrzuci! Na szczęście czasy, w których kobiety traciły pracę ze względu na ciążę, powoli odchodzą do lamusa. Coraz więcej pracodawców docenia młode mamy, bo zdaje sobie sprawę, że są bardziej zmotywowane do pracy, elastyczne i wydajne. W końcu w domu też muszą robić kilka rzeczy jednocześnie. I świetnie im to wychodzi! Poza tym, nie zakładaj najgorszego. Może będziesz się fantastycznie czuła przez całą ciążę i nie stracisz w pracy ani jednego dnia? A może szef pójdzie ci na rękę i pozwoli część obowiązków wykonywać zdalnie? Albo przejdziesz na pół etatu. Rozwiązań jest dużo, musisz tylko przestać panikować i zacząć logicznie myśleć o tym, co jest najlepsze dla ciebie i twojego dziecka. Zobacz: Jak i kiedy powiedzieć pracodawcy o ciąży? Jestem w ciąży: zabraknie mi pieniędzy Po pierwsze, z pewnością nie poczęłaś tego dziecka sama. Nie bądź więc Zosią Samosią i nie martw się na zapas - w domowym budżecie są dwie osoby, więc razem na pewno dacie sobie radę. Zamiast lamentować, usiądź z kartką w ręku i przeanalizuj domowe wydatki. Może zbyt dużo pieniędzy przeznaczacie na rozrywkę? Wyjścia do kina i teatru, kolacje z przyjaciółmi, imprezy, wyjazdy. Wystarczy, że tę część życia lekko przeorganizujecie i np. zaprosicie przyjaciół do siebie, urządzając wspólne gotowanie, a bilety do teatru kupicie w serwisie zakupów grupowych. I już zaoszczędzicie. Podobnie jest z innymi punktami domowego budżetu. Z ręką na sercu odpowiedz sobie, jak robisz zakupy i ile pieniędzy wydajesz na jedzenie. Kupujesz za dużo, a później wyrzucasz? Robisz tygodniowe zakupy, wrzucając na oślep do koszyka co popadnie czy też ciągle ci wszystkiego brakuje i nieustannie biegasz do drogich, osiedlowych sklepików? Zacznij planować, a unikniesz comiesięcznych dziur budżetowych. A umiejętność planowania docenisz po porodzie. Czytaj: Na czym oszczędzać pieniądze, gdy oczekujesz na narodziny dziecka? Jestem w ciąży: będę taka gruba... Hej, kobiety w ciąży są bardzo seksowne! Nie przestaniesz się podobać mężczyźnie tylko (czy może AŻ) dlatego że nosisz jego dziecko. Nie poddawaj się wahaniom nastrojów i nie baw się w Bridget Jones, zakopując się pod kołdrą z pudełkiem lodów. I nie, nie chcę słyszeć argumentu, że w ciąży możesz sobie na to pozwolić - jeśli pozwolisz sobie teraz, po narodzinach dziecka będzie jeszcze gorzej. Bądź aktywna w ciąży - spaceruj, dużo się ruszaj, zapisz się na basen albo na fitness, na specjalne zajęcia dla kobiet w ciąży. Komponuj zdrowe sałatki, a ochotę na słodkie staraj się wyeliminować, jedząc owoce. Jeśli jednak dopadnie cię kryzys i poczujesz, że umrzesz, jeśli nie zjesz czekolady, kup ją sobie i ciesz się nią! Ciąża to piękny czas w życiu każdej kobiety, dlatego nie katuj się i nie dobijaj. Chwytaj każdy dzień swobody, bo już wkrótce będzie inaczej ;-) OTWÓRZ GALERIĘ i poznaj 5 największych ciążowych mitów: Jestem w ciąży: stracę znajomych, bo stanę się nudna Jeśli stracisz znajomych, bo jesteś w ciąży, to nie masz czego żałować. Prawdziwi przyjaciele będą przy tobie w każdej sytuacji i oby musieli być tylko przy tak radosnych jak ciąża. Oczywiście, że nieustanne rozmawianie o dziecku ("O Boże, dziś czuję się zupełnie inaczej niż wczoraj i wiesz...") może im się znudzić, dlatego staraj się wypośrodkować każdą rozmowę. Oni naprawdę wiedzą, że spodziewasz się dziecka, cieszą się razem z tobą, ale nie muszą przez 9 miesięcy rozmawiać codziennie o tym samym. Nie patrz tylko na siebie, ale zainteresuj się też ich problemami i pasjami, pytaj o radę i sama staraj się doradzać. Bądź prawdziwym przyjacielem, a ciąża niczego między wami nie popsuje. Czytaj: Pierwsza wizyta w ciąży u ginekologa - kiedy, jakie badania, o co pytać? Jestem w ciąży: no to teraz już tylko pieluchy i koniec życia No cóż, taką myśl usprawiedliwia tylko pierwotne oszołomienie na wieść o ciąży... O ile tylko nie ma medycznych przeciwskazań, w ciąży możesz robić dokładnie to (no dobrze, prawie to), co wcześniej. Po porodzie również nie musisz rezygnować ze wszystkich przyjemności i pasji, tylko je dostosować do nowego modelu rodziny. Uwielbiasz biegać? Kto powiedział, że w ciąży nie możesz? Porozmawiaj z lekarzem i jeśli nie wyrazi sprzeciwu, wskakuj w dresy i biegnij do lasu! Kochasz podróżować? Załóż blog i zacznij pisać o tym, jak podróżować z dzieckiem. Planuj, wybieraj trasy, pytaj o opinie innych użytkowników - sama nie zauważysz, kiedy się w to wciągniesz. I będziesz miała o czym opowiadać znajomym, więc już nie będziesz nudna! Zobacz: 10 miejsce w Polsce, które musisz pokazać dziecku! Jestem w ciąży: wszystko fajnie, ale czy jestem gotowa na dziecko? Na to pytanie życie samo przyniosło odpowiedź. Być może nie czujesz się gotowa psychicznie na macierzyństwo, ale zapytaj siebie szczerze, czy kiedykolwiek byś się poczuła? Czy można jakoś ustalić ten moment, w którym wiesz, że przyszła pora na powiększenie rodziny? Nie można, a im dłużej się odwleka ("bo na razie nas nie stać", "przydałoby się najpierw kupić nowy samochód", "przecież musimy mieć własne mieszkanie"), tym jest gorzej. Oczywiście, wszystkie wątpliwości są ważne i nie ma co ukrywać, że osoby, które nie mają stałych dochodów, mają niepewną pracę, mieszkają kątem u rodziców, są w gorszej sytuacji, niż te, które nie mają takich problemów. Dziecko jednak nie przesądza, że teraz to się na pewno nie uda - raczej daje motywację, że jest dla kogo walczyć. No i przyznaj szczerze. Nie chciałabyś, żeby już pojawiło się na świecie i żebyś mogła utulić to małe, kochające cię całym sercem ciałko? Sonda Kiedy powiedziałaś rodzinie o ciąży? Gdy tylko wykonałam test Gdy lekarz potwierdził ciążę Jeszcze nie powiedziałam - czekam aż skończy się 1 trymest ciąży
Myślę, że to nie jest nic nienormalnego. To raczej kultura, społeczeństwo wmawiają nam (kobietom), że naszym obowiązkiem jest. macierzyństwo. A nie jest. Same decydujmy czy chcemy być matkami czy. nie. A na koniec proszę ewentualnych krytyków o jedno: nie wyjeżdżajcie z. tym, że ludzie muszą się jakoś rozmnażać.
- O tym, że zostanię mamą, dowiedziałam się... dokładnie w dniu porodu – mówi Sylwia Madejska-Ząber z Sosnowca, mama półtorarocznej Oliwii, a my sprawdzamy, jak to możliwe. Oto historia Sylwi: Był piątek. Podczas pracy (rozpoczęłam ją zaledwie 2 tygodnie wcześniej) zaczął bardzo boleć mnie brzuch. Do soboty jakoś to wytrzymałam – co prawda na tabletkach przeciwbólowych, ale zdołałam nawet wysprzątać mieszkanie. Bolało jednak coraz bardziej, więc wieczorem pojechałam na pogotowie. Lekarka zbadała mnie (osłuchała także mój brzuch), zaleciła nospę i odesłała do domu. Nie zauważyła, że lada chwila będę mamą. Ja także nie miałam o tym pojęcia... Ból brzucha w ciąży - co znaczy? Ależ Pani rodzi! W niedzielę nad ranem ból był nie do wytrzymania, więc znów trafiłam do szpitala. Lekarze podejrzewali problem z nerkami i wysłali mnie na USG. „Pani nerki są w dziwnym położeniu. Albo są w bardzo złym stanie, albo jest pani w ciąży, mniej więcej w 5. miesiącu” – usłyszałam. Ginekolog potwierdził ciążę. Oświadczył, że zostanę w szpitalu aż do porodu, bo... właśnie zaczynam rodzić. Miałam rozwarcie na 2 centymetry! Szok - jestem w ciąży! Świat zwalił mi się na głowę. Jak to? Zostanę mamą? Dziś? Mam dopiero 22 lata! Pod drzwiami gabinetu czekał Adrian, wtedy mój chłopak, teraz mąż. „Co ja mu powiem?” – myślałam gorączkowo... Może: „Kochanie, zostaniesz tatą. Nie, nie za 9 miesięcy ani nawet za 4. Za chwilę”. Cóż miałam zrobić? Zebrałam się zaraz na odwagę i wszystko mu szczerze powiedziałam. Oczywiście moje wieści wmurowały go w krzesło, jednak w sumie pozbierał się szybciej niż ja. Był nawet w stanie siąść za kierownicą i pojechać do domu po rzeczy, o które go poprosiłam. Poza tym to właśnie on wtedy przekazał nowinę moim rodzicom. Ja nawet nie byłam w stanie. Rodzice byli w kompletnym szoku, tak jak ja. Mama dotarła do szpitala na środkach uspokajających. Co chwilę podnosiła mi z niedowierzaniem szpitalną koszulkę. Chciała zobaczyć brzuch, w którym jest jej wnuczka... Noworodek: 3600 g, 55 cm Rodziłam siłami natury. Adrian cały czas był przy mnie. Chociaż mój brzuch był niemal niewidoczny, Oliwia nie była wcale malutka: ważyła 3600 g i mierzyła 55 cm. Dostała dziewięć punktów w skali Apgar. Pielęgniarki i lekarze z całego szpitala schodzili się, żeby mnie zobaczyć. A ja? Byłam w takim szoku, że tuż po porodzie zabrałam się do... robienia makijażu. Nie docierało do mnie, że jestem mamą! Brak objawów ciąży Jeszcze przed porodem jeden z lekarzy krzyczał na mnie, że jak to możliwe, by w XXI wieku nie wiedzieć, że się jest w ciąży? A ja naprawdę nie wiedziałam! Brałam tabletki antykoncepcyjne. Do samego końca miałam okres (trwał tylko 2-3 dni, ale tak bywa przy tabletkach!). Przez całe 9 miesięcy nie miałam zachcianek, mdłości ani innych dolegliwości. Nie czułam także ruchów córci – była ułożona w miednicy i miała wokół siebie tak mało wód płodowych, że nie mogła się ruszyć. Mój brzuch prawie nie urósł. Na porodówce powiedziano mi, że wygląda na góra 3. miesiąc. Podczas ciąży przytyłam około 5 kilogramów, ale przecież to się zdarza – brak ruchu, zła dieta... Gdy po wszystkim na spokojnie analizowałam sytuację, przypomniałam sobie, że mój niemal płaski brzuch zrobił się nagle dość twardy. Sądziłam po prostu, że to przez ćwiczenia. Sprawdź, jak rośnie brzuch w ciąży. Nie miałam kiedy przygotować się do ciąży Dziewczyny, którym opowiadam o tym, co mi się zdarzyło, mówią, że mi zazdroszczą: nie musiałam biegać po lekarzach ani denerwować się... Taka niespodzianka wiąże się jednak z ogromnym stresem, choćby dlatego, że musieliśmy błyskawicznie zgromadzić wszystko, co jest dziecku potrzebne. Ciąża pozwala psychicznie przygotować się na pojawienie dziecka, zdobyć potrzebną wiedzę itd. Ja nie mogłam tego zrobić i gdyby nie moja mama, nie wiem, jak bym sobie poradziła. Do tego dochodzi strach: nie miałam pojęcia, że jestem w ciąży, więc robiłam rzeczy, których nie powinny robić przyszłe mamy. Podczas remontu targałam ciężkie meble, a miesiąc przed porodem jeździłam na rollercoasterze. Nie oszczędzałam się: brałam tabletki przeciwbólowe, chodziłam do solarium... Na szczęście żadna z tych rzeczy nie zaszkodziła mojej córeczce. Czego nie można robić w ciąży - fakty kontra mity. Moja córeczka Oliwia ma ponad rok. Chodzi już ładnie, wszystko je i... nieustannie coś mówi. Jest najcudowniejszym maluszkiem pod słońcem. Nie miała kolki, nie chorowała, po miesiącu zaczęła przesypiać całe noce. Nigdy bym nie przypuszczała, że to właśnie mnie trafi się takie spokojne dziecko! Ciąża z zaskoczenia - jak to możliwe? Zapytaliśmy o to lek. med. Artura Kucharskiego, specjalistę ginekologa-położnika, który pracuje w Szpitalu im. A. Falkiewicza we Wrocławiu: „W czasie mojej osiemnastoletniej praktyki spotkałem się z podobną sytuacją może ze 3 razy. Podobną, jednak nieidentyczną, ponieważ każda z moich zaskoczonych porodem ciężarnych miała widoczny (choć nieduży) brzuch, dzieci urodziły się mniejsze i tylko jedno z nich przyszło na świat w terminie (pozostałe urodziły się przed czasem). To prawda, że objawy ciąży mogą być inne u każdej kobiety, jednak trudno je przeoczyć, zwłaszcza w drugim trymestrze. Ale cóż, w życiu bywa różnie. Być może przyszłe mamy nie przywiązywały do tych objawów specjalnej wagi albo źle je interpretowały?”. Sprawdź pierwsze objawy ciąży.
. 265 54 2 127 421 453 93 434
dowiedziałam się że jestem w ciąży